piątek, 26 października 2018

Way Down We Go


       Ojcze, powiedz mi, czy dostajemy to na co zasłużyliśmy?
      Czy nasze czyny, plany i przeszłość, marzenia, potrzeby czy obowiązki, wpływają na to, jak nas postrzegasz? Czy swoją obojętnością zapracowaliśmy na twoją nienawiść?
      Spadamy, spadamy wszyscy. Każdy po kolei, każdy z nas - ludzi. Zazdroszczę tym, którzy się ostali. To znaczy, że mieli odwagę się sprzeciwić. To znaczy, że mieli odwagę wyjść z tłumu i wyróżnić się na naszym tle. To znaczy, że byli, są i będą szczęśliwsi niż my. Zazdroszczę im, chciałbym być wśród nich, ale wiem, że to nigdy się nie stanie. Za bardzo wrosłem w mą codzienność. Za bardzo zżyłem się ze wspomnieniami i wizją monotonnej przyszłości. Za dużo straciłem, by mieć odwagę poświęcić jeszcze więcej.
          Ojcze, powiedz mi, czy nadejdzie ten czas?
       Czy nadejdzie czas, że nie będę musiał się już kryć? Czy nadejdzie czas, że nie będę bał się zrobić tego jednego kroku, że nie będę się bał powędrować w dół, mijając z zawrotną prędkością okna zupełnie obcych ludzi?
       Wiem, że w mieście nie widać gwiazd. Zawsze to wiedziałem, ale mimo to kiedyś próbowałem ich szukać. Patrzyłem w oczy mijanych ludzi, ale widziałem cienie. Każdy, choćby najmniejszy blask przygasał, znikał, a dzieci dorastały, wciśnięte w obce przekonania, obce nauki, obcą wiedzę. Nie pozostawała żadna gwiazda, a wszystko mieszało się w szarą masę, podążającą w tę i z powrotem. Nie ma jednostek, są tylko ludzie - ludzie jako jedna maszyna, a nie pojedyncze, oddychające organizmy.
       Wiem, że w mieście nie widać gwiazd. Siedzę jednak na parapecie i patrzę w górę, patrzę w szare sklepienie, szukając blasku innego niż światła z okien wieżowców czy reflektory helikopterów. Szukam blasku innego świata, szukam znaku od ciebie, ojcze. Szukam znaku, że czekasz, a ja mogę przyjść na kolanach, czołgając się po własnej dumie i strachu. Moją porażkę przyniosę ci w ustach i złożę u stóp, tylko proszę, odpowiedz mi. Przyjmij mnie, nie pozwalając zatonąć w ciemności.
       Bo wszyscy spadamy.
       Przemierzamy drogę w dół.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz