Galeria była pusta, a jednak do niej wciąż dobiegały echa prowadzonych tu rozmów. Mimo, że nałożyła słuchawki i puściła playlistę ułożoną jej przez Panią Doktor, to głosy wcale nie chciały ucichnąć. Wręcz przeciwnie. Nabrały kolorów i zaczęły mącić w obrazach, wiszących na ścianie. Przybierały kształty rzeźb, poruszały ich kamiennymi kończynami. W ukryciu, tak żeby tylko ona mogła to dostrzec. Spuściła wzrok na leżący na kolanach zeszyt. Skupiła się na bieli kartki i jej możliwościach. Wzięła między palce naostrzoną część ołówka, który połamała podczas ostatniego ataku. Grafit zaczął zostawiać ślady na kartce. Przestała kontrolować rękę. Potwory właśnie tego chciały - pokazać się jej. Kierowały więc teraz jej ręką, kreśląc najpierw niepewne, a po chwili wyraźne, ostre linie. Ręka już ją bolała, palców prawie nie czuła. A przed oczami miała twarz tylko nie pamiętała czy własną, czy cudzą.
- Ali, co ty tu robisz o tej porze? - usłyszała. Gwałtownie się wyprostowała i zdrętwiała. Poczuła się jak lunatyk wybudzony ze snu. Przerwano jej senny spacer - spacer koszmarny, ale potrzebny. Rozmowy wciąż nie ucichły. Było ich jakby mniej, ale potwory nadal podpowiadały głosom nowe tematy
Wolno odwróciła głowę w stronę pytającego. Za nią stał mężczyzna. Znała go? Chyba tak. Nie należał do potworów. Podszedł do niej i usiadł obok na ławce, opierając o nią również mop. Wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami. Nawet nie wiedziała, że zaczęła drżeć. Mężczyzna, a właściwie jeszcze chłopak przyłożył jej dłoń do czuła.
- Jak się czujesz? - spytał cicho, patrząc na nią łagodnie tymi swoimi niewinnymi, niebieskimi oczami.
- Jakby zdeptał mnie dinozaur - odpowiedziała równie cicho, nie spuszczając z niego wzroku. Aleksy parsknął krótkim śmiechem. Pogładził Alicję po kędzierzawych włosach.
- Pocałuj mnie, jeśli się mylę, mała - zaczął, a Alicja wstrzymała oddech. Potwory zaczęły coś szeptać, ale głosy jeden po drugim ucichały - ale dinozaury nie istnieją, prawda?
Miał rację? Oczywiście, że nie. Dinozaury istniały. W jej głowie na pewno. Ale jeśli istniały w jej głowie, to czy nie istniały naprawdę?
Pochyliła się i przycisnęła swoje chłodne wargi do jego gorących, miękkich, parzących. Coś się w niej zagotowało, ale świat wokół ucichł. Znowu była sama wśród rzeźb i urokliwych pejzaży. Znowu sama w starej Galerii na świętego Jana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz