niedziela, 22 października 2017

Dwie suknie ślubne

Stoją na wystawie dwie suknie stare
Piękne są, w progi sklepu zapraszają
One jednak nie na sprzedaż,
One czekają.
I szeptem historię swą opowiadają

Czekają na osoby, które się kochały
Które serca sobie pooddawały.
Na wielkie wesele czekają, na dywan biały
Co pod stopami lśni się płatkami
Błękitnych róż.

Czekają na bukiety polnych kwiatów,
Na wianki zielone z maminego ogrodu
Czekają na ćwiczenia w za wysokich obcasach
I liczenie kroków
Czekają na śmiech ochrypły i zapach lakieru,
Co we włosach odnajdzie harmonię
Z zapachem papierosów.
Czekają na czerwień zakłopotanych uszu
W reakcji na słowa miłości
Fizycznej.
Czekają na ukradkowe spojrzenia zza drzwi
Czekają na bicie po głowie
I pieprzenie o przesądach.
Czekają na przygrywkę pianina
I na płacz za plecami
Ktoś coś szepta!

Czekają dwie suknie na lepszy czas
Czekają aż ktoś dostrzeże ich prawdziwą twarz
Czekają na prawa i przysięgi
Czekają na flagi w kolorach tęczy
Zgromadzone pod urzędem.
Czekają na słodki pocałunek, co złączy
Dwie dusze

Beżowa i różowa suknia w witrynie stoi
Noszą ją dwie lale
Bez uśmiechu
Co płaczą wewnętrznie,
Że nigdy nie będą prawdziwe
I nigdy nie chwycą się za ręce.


piątek, 13 października 2017

home sweet home

Tak łatwo zapomnieć, że się tęskni.
Wpadłeś w rutynę. Pijesz zimną kawę, karmisz martwe rybki, uciekasz przed wściekłym spojrzeniem sąsiadki z parteru. Przeszłość schowałeś do kartonowego pudełka. Tysiące wspomnień zakopałeś pod nieznaczącymi artykułami, owinąłeś w litery szklane obietnice. Wymazałeś z mapy drogę, którą pokonałeś.
Mimo to przeszłość cię otacza. Widzisz ją w ustawieniu mebli w mieszkaniu i w kotach, które przechodzą ci drogę, gdy wychodzisz do pracy. Słyszysz ją w głośnej muzyce zza ściany, w płaczu dziecka na ulicy lub w stukaniu kieliszków w restauracji, na którą cię nie stać. Czujesz ją w smaku herbaty, w zimnej wodzie pod prysznicem i w bólu powracającym raz za razem, gdy tylko ośmielisz się o nim zapomnieć. Przeszłość wciąż i wciąż, i wciąż powraca.
Od czasu do czasu pozwalasz sobie na wizytę. Zamykasz oczy i wędrujesz do tej tabliczki, która zawsze wisiała w przedpokoju. Dom, cudowny kochany dom. Pachniał ciastem, śmierdział wódką. Zachwycał kwiatami, zrażał śmieciami. Kochałeś to miejsce, nienawidząc go jednocześnie. Drobne ramiona, które prowadziły cię przez życie, póki całkowicie nie zwiędły. Silne ramiona hamujące twój rozwój, gdy wbijały się w skórę jak niezauważone na podłodze szkło.
Połowa tego domu dawała ci szczęście. Druga połowa je odbierała. Zniknąłeś więc, gdy tylko kotwica się rozpłynęła.
Blizny bolą, serce boli. Pamięć nie odpuszcza, najczęściej objawiając się w snach. Nie wiesz już, co jest prawdą, a co wynikiem wyobraźni, która napotkała na swej drodze zbyt wiele emocji.
Kulisz się, chcąc się schować. Kiedyś próbowałeś się otoczyć bezpiecznym kokonem, ale ludzie cię zauważyli, rozczytali. Teraz jesteś nagi.
Ktoś ci niegdyś powiedział, że wszystko się kończy. Ty jednak końca nie widzisz, choć zdawałoby się, że zrobiłeś wszystko, aby do niego doprowadzić. Błądzisz, próbując zachować spokój, kiedy w środku ziejesz pustką. Wątłe nicie, którymi związujesz meble i ludzi ze swoimi palcami, pękają na twoich oczach. Wciąż i wciąż, i wciąż…
Samotnie drepczesz w miejscu, nie potrafiąc ruszyć naprzód, a jednocześnie boisz się cofnąć.
Wyglądasz przez okno. Patrzysz na niebo. Płaczesz, nie słysząc krzyku z wewnątrz. On woła o pomoc. On chce podzielić się tajemnicą, którą ty nosisz w sercu.
Ty jednak głuchniesz.