środa, 23 października 2019

Powroty we mgle

     Wypaliła trzy nim autobus zajechał na przystanek. Dym papierosowy unosił się leniwie ku górze, znikając w gęstych pasmach mgły. Przychodził jej na myśl jakaś niezbyt wymyślna metafora dotycząca społeczeństwa, ale zepchnęła ją w głąb umysłu. Za dużo myślała. Zdecydowanie za dużo. I tak jak mówiła Alicja, nim zamknęła się w swoim pokoju, ostentacyjnie trzaskając drzwiami - nic dobrego z tego nigdy nie wynikało.
     Ola wsiadła do autobusu. Drzwi zasunęły się za nią z irytującym piskiem Zajęła miejsce, od razu przykładając czoło do chłodnej szyby. Przymknęła oczy. Czekała ją długa droga powrotna. Nie powinna była tak wychodzić bez słowa. Nie powinna była niesiona jakimś wewnętrznym szałem jechać tak daleko, nie wiedząc nawet gdzie. Spojrzała na ekran rozładowanego telefonu. Alicja pewnie wydzwaniała i zostawiła jej masę wiadomości. Westchnęła, zwracając wzrok ku mgle, która tłoczyła się za szybą. Ledwo było co widać na więcej niż pięć metrów.
     Zdawała sobie sprawę, że ta sprzeczka nie była w pełni jej winą. Alicja jednak nie miała nic złego na myśli. Chciała po prostu wiedzieć. Chciała słownego potwierdzenia. Problem pojawiał się w niej. To Ola potrzebowała dokładnej definicji. To ona nie potrafiła jasno stwierdzić czy to, co czuje, jest tym o czym Alicja mówiła. Potrzebuję cię. Pragnę cię. Zależy mi. Chcę przy tobie być. Te słowa łatwiej było powiedzieć. Wiedziała co znaczą. Ale kocham cię? Nie umiała tego powiedzieć. Nie rozumiała tych słów, bo nie potrafiła ich zdefiniować. Jak Alicja mogła od niej tego wymagać skoro od stuleci najwięksi myśliciele świata próbowali bez skutku?
     Odbicie w szybie zmarszczyło gniewnie brwi, skrzywiło usta. Ona jednak czuła smutek. Bo zraniła najważniejszą osobę. Jedyną której na niej zależało.
     Zazdrościła Ali. Ona potrafiła uprościć świat do paru słów i zawsze trafiała w sedno. W przeciwieństwie do niej Ola zawsze się w słowach gubiła. Dla niej były nie wystarczające by określić gamę szarpiących nią uczuć czy by opisać kłębiące się w jej głowie myśli.
      Kłębiące się niczym dym z papierosa.
      Lub mgła.
     Bo jak można było sprowadzić całą złożoność świata do słów? Jak? Świat, wszystko co z nim związane było ponad człowiekiem. Było przed i ponad nim. Słowa były rzeczą ludzką. Słowa wszystko zerojedynkowały, sprowadzały do cyfr, liter, kodów i równań. Nie pokazywały jednak pełni. Nie mogły, prawda? Samo poznanie człowieka jest ograniczone, więc jak coś skonstruowanego przez niego do życia w grupie mogło przekroczyć jego możliwości?
     Kropka. Stop. Powrót.
     Za dużo myślała. To nigdy nie prowadziło jej do niczego dobrego. 
     Wiedziała, że gdy spuszczała ze smyczy obłoki myśli, wędrowały one w mroczne zakamarki jej umysłu. Niczym mgła wnikały w każdy zakamarek, nie bacząc na czychające przed nimi przeszkody. Ba, te przeszkody równie dobrze mogłyby dla nich nie istnieć.
     Droga ciagnęła się bez końca. Ola uciekała wzrokiem przez szybę, co chwilę skupiając go na to innym drzewie. Próbowała wyłączyć umysł, skupić się na czymś prostym, konkretnym, materialnym. Jej myśli jednak rozlewały się na wszystkie strony niczym tak cholenderna mgła. Musiała szybko wrócić do domu. Do Ali. Ona zawsze potrafiła jednym słowem czy dotykiem bladych ust sprowadzić ją na ziemię.
     Jak ktoś mógł mieć nad nią taką władzę? Uśmiechnęła się.
     Autobus zatrzymał się na przystanku końcowym. Ola dźwignęła się z siedzenia i bez pośpiechu opuściła pojazd. Była ostatnim pasażerem. Pomachała kierowcy, który nawet na to nie zareagował i po prostu odjechał do zajezdni. 
     - Wróciłaś - usłyszała znajomy głos. Spuściła wzrok, gdy Alicja podeszła do niej i odgarnęła włosy z jej twarzy. - Martwiłam się, że nie wrócisz. Na szczęście twój instynkt samozachowawczy zawsze każe ci wracać o tej samej godzinie.
     Uśmiechnęła się smutno do Oli. Ola to odwzajemniła niemrawo. Latarnia nad ich głowami zamigotała krótko.
     Może i nie znała definicji miłości i nie potrafiła wypowiedzieć na głos tych dwóch zaklętych słów, ale wiedziała co czuje do Ali. Może nie było na to słów, a może to właśnie była miłość. Nie wiedziała tego jeszcze. I nie wiedziała czy chce wiedzieć. Ważne było to, że w tej chwili ciepła dłoń dotykała jej schłodzonego policzka, a pod cienkim płaszczem biło serce, którego rytm tak dobrze znała. Chciałaby umieć znaleźć słowa by to Ali przekazać. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie w te lśniące, brązowe oczy by wiedzieć, że nie musi.
     Alicja wszystko to rozumiała.
     Nie potrzeba było słów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz